wtorek, 28 lipca 2015

Lekki Krem Brzozowy Sylveco

Czas na małe podsumowanie używanego przeze mnie od ok. dwóch miesięcy kremu firmy Sylveco. Mowa będzie o Lekkim Kremie Brzozowym.


Co mówi producent ?

Hypoalergiczny lekki krem brzozowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery wymagającej regeneracji.
Zawiera ekstrakt z kory brzozy, który dzięki właściwości pobudzania syntezy kolagenu i elastyny, zwiększa sprężystość skóry i skutecznie opóźnia procesy starzenia. W kremie zastosowano połączenie ekstraktu z aloesu oraz ksylitol
o działaniu wybitnie nawilżającym i zmiękczającym. Naturalne oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno-lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze szybkie ukojenie. Dodatek witaminy E zabezpiecza ją przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawierający saponiny, ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu. 

WSKAZANIA: do pielęgnacji skóry odwodnionej, przesuszonej, zmęczonej, narażonej na działanie czynników szkodliwych (słońce, dym tytoniowy).Na noc lub w okresie zimowym, w celu pewniejszej ochrony i szybkiej regeneracji, dobrze jest stosować również krem brzozowy z betuliną

ZASTOSOWANIE: Codziennie rano nakładać na oczyszczoną skórę twarzy i szyi. Wieczorem zaleca się uzupełniające stosowanie kremu brzozowego z betuliną.
Termin przydatności kosmetyku po otwarciu: 6 miesięcy.

DZIAŁANIE: 
- chroni skórę wymagającą odnowy
- przywraca właściwy poziom nawilżenia
- zwiększa elastyczność

Skład:
Woda,  Olej z pestek winogron,  Olej sojowy,  Ksylitol,  Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate,  Masło karite (Shea),  Stearynian glicerolu,  Olej arganowy,  Olej jojoba,  Kwas stearynowy,  Alkohol cetylostearylowy,  Alkohol benzylowy,  Betulina,  Witamina E,  Ekstrakt z aloesu,  Alantoina,  Guma ksantanowa,  Kwas dehydrooctowy,  Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej,  Lupeol,  Kwas oleanolowy,  Kwas betulinowy.

Skład jest dobry. Nawet bardzo dobry i niespotykanie naturalny. Używając już paru kosmetyków tej polskiej firmy, przestało mnie zadziwiać, że jednak można wyprodukować krem o dobrym składzie i po prostu cieszę się z tego faktu. O każdym składniku możemy poczytać w leksykonie składników na stronie Sylveco. Nic nie pozostaje tutaj tajemnicą, w parę chwil możemy dowiedzieć się z czym mamy do czynienia.

Konsystencja mimo, że niezwykle treściwa, pozostaje lekka, przypomina mleczko do demakijażu. Szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Nałożenie makijażu nie jest żadnym problemem, bo nic się nie roluje na skórze. Przy mojej mieszanej cerze, optymalne nawilżenie mam zagwarantowane. Skóra staje się uspokojona, wszelkie podrażnienia złagodzone.


W opakowaniu kremu mogę doszukać się zarówno plusów, jak i minusów. Na plus zaliczę na pewno wygodną, higieniczną pompkę, dzięki której kosmetyk nie ma kontaktu z naszymi palcami i producent nie miał potrzeby ładowania w krem bardzo silnych konserwantów. A skoro brak takich składników, musimy uważać na dość krótki termin przydatności.
Niekwestionowanym minusem jest nieprzeźroczyste opakowanie, które nie pozwala śledzić zużycia kosmetyku. Obawiam się, że pewnego wieczoru wcisnę pompkę i okaże się, że zostałam bez kremu. Na szczęście w zanadrzu mam próbki wersji rokietnikowej i brzozowo - nagietkowej.

Krem na ziołowy zapach i na początku nie umiałam się do niego przyzwyczaić, jest dość charakterystyczny, na szczęście szybko zanika. Krem, jak większość kremów, jest biały.

Cena ( ok. 27zł ) może nie jest najniższa, ale w tym w tym przypadku adekwatna do jakości.

Krem spełnia moje oczekiwania i chociaż nie jestem pewna, czy zakupię go ponownie, czy może będę chciała wypróbować inne wersje, to z pewnością nie żałuję zakupu i kremik staje się następnym, lubianym przeze mnie produktem Sylveco. Zaraz po pomadce peelingującejlnianej masce.

A na testowanie czekają już kolejne dwa produkty. Skorzystałam z ostatnich dni promocji Sylveco i kupiłam odbudowujący szampon, do którego gratis otrzymałam wygładzającą odżywkę. Za całość zapłaciłam ok. 20zł. Z wielką przyjemnością przyjrzę im się bliżej, szczególnie ciekawa jestem działania odżywki. 


poniedziałek, 27 lipca 2015

Niedziela dla włosów (25) + wycieczka


Niedziela dla włosów przybrała postać niedzieli przeciwko włosom, bo w ruch poszła prostownica. Jestem zdania, że od czasu do czasu, można jej użyć, bez większej szkody dla włosów no, ale i tak małe wyrzuty sumienia się pojawiły. 
Chcąc wynagrodzić włosom niemiłą dla nich niespodziankę, olej musztardowy nałożyłam na długi jak na mnie czas, bo na ok.3 godziny. Mam nadzieję, że to docenią, bo trzymanie oleju na głowie w upalny dzień, to średnio przyjemna sprawa. 
Później przyszła kolej na umycie włosów. Do tego celu wykorzystałam szampon na bazie serwatki mlecznej Nami i mydełko Shikakai. Mydełko na razie dało się poznać z nie najlepszej strony, bo ciężko było je spłukać, a potem rozczesać włosy. Mam wrażenie, że mydełko Sesa było bardziej przyjazne dla moich włosów. 
Chciałam skrócić i ułatwić prostowanie, więc użyłam zabiegu laminowania Marion
Potem, na długość włosów nałożyłam Cudowny Olejek, na końcówki serum Avon i tak przygotowane włosy spotkały się z prostownicą. 

Efekt:


 A tutaj zamek w Wiśniczu: 








 

środa, 22 lipca 2015

Obciążenie, dociążenie, niedociążenie włosów



Obciążenie włosów - sytuacja kiedy włosy zostały "przekarmione" kosmetykami. Miało być tak pięknie. Włosy otrzymały masę dobroci: w postaci bogatej maski, czy oleju. Po spłukaniu kosmetyku spoglądamy w lustro i zamiast puszystych, pełnych życia włosów, widzimy smętną, oklapłą fryzurę. 
                          
Najczęściej zdarza się przeciążyć włosy "za pomocą" zbyt dużej ilości oleju. Przyznaję, że na początku włosowego szaleństwa zdarzało mi się to często, nie żałowałam oleju, oj nie. Teraz wiem, że nie chodzi o to, żeby olej skapywał z włosów, ale lekko je pokrywał i to nawet nie w całości, bo podczas rozczesywania i tak zostanie rozprowadzony na całą długość włosa. Szczególnie uważać należy przy olejach ciężkich, takich jak rycynowy, sezamowy, oliwa z oliwek. Nałożenie maski, lub odżywki na ok. 15-20 minut, która emulguje olej powinno pomóc w dokładnym oczyszczeniu włosów.

Bardzo często to jak będą wyglądać nasze włosy po zmyciu kosmetyku jest uzależnione od czasu, przez jaki znajduje się na naszej czuprynie. Jeden włos ucieszy się z godziny spędzonej z olejem i będzie prezentował się pięknie, a po całonocnym olejowaniu odwdzięczy się przyklapem. Drugi odwrotnie - czym dłużej, tym lepiej. Pozostaje eksperymentowanie jak bardzo spragnione olejów są nasze włosy. Podobnie z maskami. Parokrotnie zdarzyło mi się nałożyć lnianą maskę Sylveco na ok. 5 min. i włosy po umyciu miałam na medal, a nałożona na 30 min. okropnie je obciążyła i postrączkowała. 
Do walki z obciążeniem niezbędny jest dobry, oczyszczający szampon, oparty na SLS/SLES.

Główne cechy włosów obciążonych to:


  • zbijanie fryzury w strąki,

  • brak połysku i matowość włosa,

  • niezdrowy połysk,będący skutkiem przetłuszczenia,

  • brak objętości,

  • „przyklap” u nasady włosów,

  • trudności w ułożeniu pożądanej fryzury.


Włosy obciążone są rezultatem:


  • nadmiaru środków do stylizacji włosów,

  • nadbudowy kosmetyków na włosach,

  • odstawienia szamponów oczyszczających,

  • przedawkowania z maskami,olejkami



Niedociążenie włosów -  to włosy bardzo lekkie, spuszone, fruwające na wszystkie strony i które ciężko jest okiełznać. Dociążenie włosów ma na celu lekkie usztywnienie struktury włosa, tak, by pogrubić jego fakturę, dodać włosom elastyczności i mięsistości. W tym celu najlepiej sprawdzą się odżywki i maski proteinowe oraz środki do stylizacji oparte na olejkach i innych emolientach. Warto przy tym pamiętać, że przy stosowaniu protein włosy wymagają nawilżenia (równowaga emolientowo-proteinowo-humektantowa).

Ciężko dociążyć włosy o wysokiej porowatości, zniszczone. Takie włosy są "spragnione" składników odżywczych i szybko chłoną ogromne ilości kosmetyków. Często zdarza się, że są nadal lekkie i spuszone po nałożeniu oleju i treściwej maski.
  
Dociążenia potrzebują włosy, które:


  • często elektryzują lub puszą się,

  • końcówki mają tendencję do „fruwania”,

  • są cienkie, lekkie i pozbawione objętości,

  • mają wysokoporowatą strukturę,

  • wyglądają na mało nawilżone,

  • łamią się i kruszą.


Sposoby dociążenia włosów:


  • dobroczynny olej - dobrze dobrany olej to najskuteczniejsza metoda na fruwające końcówki. Częstotliwość nakładania oleju to indywidualana sprawa, na początku można olejować włosy co mycie, czas pokaże, czy jest to dla naszych włosów konieczne.  

  • maski nawilżająco-natłuszczające 

  • zbogacanie masek olejami - kiedy maski mają zbyt lekką konsystencję, można je mieszać z kilkoma kroplami ulubionego oleju lub nakładać olej na włosy pokryte maską 

  • rozważne używanie suszarki - tutaj też musimy eksperymentować, żeby dowiedzieć, się, czy włosy po suszeniu suszarką będą wylądały, jak po strzeleniu pioruna, czy staną się gładkie i dociążone.

  • silikonowe serum - trzeba uważać, żeby włosy nie były zbyt suche, wtedy mogą stać się jeszcze bardziej niesforne.

  • umiarkowane oczyszczanie włosów - znowu potrzeba rozwaga. Zbyt rzadkie oczyszczanie może obciążyć włosy, a zbyt częste pozbawia włosy otoczki tłuszczowej

Obciążenie, a dociążenie włosów to dwa różne pojęcia, jednak łączy je jedno: lubią dotykać włosy cienkie i delikatne.



niedziela, 19 lipca 2015

Niedziela dla włosów (24)


Dzisiejsza niedziela dla włosów dość bogata pielęgnację. Bogata jak na pogodę, która rozleniwia i nie zachęca do włosowych eksperymentów. Zdecydowałam się na zakup kolejnej butelki oleju sezamowego, bo mimo zapachu spalonego kotleta, na włosach sprawował się całkiem nieźle no i jest to uniwersalny produkt do wykorzystania w kuchni i w łazience, więc na pewno się nie zmarnuje. Do dna udało mi się zużyć wielki Koktajl Owocowy Lorys , który był świetną bazą i dobrze działał np. z dodatkiem miodu. 

Czego użyłam ?

- olej sezamowy nałożony na ok. 1,5 godziny
- mydło cedrowe
- odżywka Brown Shine Isana 
- Koktajl Owocowy Lorys z dodatkiem 1 łyżki miodu
- serum Avon na końcówki
- Cudowny Olejek Garnier Fructis na długość

Efekt:


w słońcu                                                                       w cieniu

Włosy po tych sprawdzonych produktach były jak najbardziej zadowolone - miękkie, nawilżone, błyszczące i w miarę równo falowały i aż żal było je spinać, ale w taką pogodę to najlepsze dla nich rozwiązanie.

czwartek, 16 lipca 2015

Peeling cedrowy - Kąpiel Agafii


Dzisiaj o kolejnym produkcie lubianej przeze mnie i prawie niezawodnej Babuszce Agafii. 
Odkąd zaczęłam używać mydła cedrowego do mycia włosów i ciała, zakochana absolutnie w jego zapachu, zapragnęłam wypróbować jeszcze cedrowego peelingu. Ostatnio nadarzyła się okazja, bo akurat skończyłam gryczany zdzierak do ciała.

Co mówi producent ?

Peeling wyprodukowany na bazie odżywczego cedru syberyjskiego idealnie pielęgnuje suchą skórę. Delikatnie oczyszcza, odżywia i chroni skórę przed odwodnieniem oraz starzeniem się skóry. Zmiękcza i wygładza, czyni skórę miękką i aksamitną.
Olej cedrowy syberyjski - źródłem niezbędnych witamin E i młodzieży F, zapewnia głębokie nawilżenie i regenerację skóry.
Pokruszona skorupka orzecha cedrowego - delikatnie złuszcza martwe komórki.
Olej z cedru syberyjskiego, wosk z igieł jodły - chroni skórę przed odwodnieniem.
Organiczny ekstrakt jałowca - działa regenerująco i tonizująco na skórę. 

Skład:
  
Aqua, Lauryl Glucoside, Acrylates/Vinyl Neodecanoate Crosspolymer, Potassium Hydroxide; Pinus Sibirica Shell Powder (zmielone łupiny orzeszków cedrowych), Pinus Sibirica Seed Oil (olej cedru syberyjskiego), Organic Juniperus Communis Extract (organiczny ekstrakt z jałowca), Polyethylene, Abies Alba Leaf Wax (wosk z igieł sosny), Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Glycerin, Sorbic Acid, Citric Acid, Chlorophyllin-Copper Complex, Caramel.

Cena: ok. 16zł/300ml

Stało się dokładnie tak, jak myślałam, kiedy po raz pierwszy otworzyłam słoiczek tego peelingu - na dzień dzisiejszy jest to mój ulubiony zdzierak i nie wyobrażam sobie używać jakiegokolwiek innego.

Zabieg peelingujący przez długi czas był przeze mnie zupełnie pomijany i nie widziałam większej potrzeby korzystania z tego typu kosmetyków. Od czasu do czasu, używałam kawowego mydła peelingującego do dłoni, twarzy i to wszystko. Po wypróbowaniu tego gryczanego peelingu, stwierdziłam jednak, że nie jest on tak całkiem zbędny jak mi się wcześniej wydawało. Bo co innego zagwarantuje tak miękką, gładką i elastyczną skórę ? No i wszelkie balsamy i kremy wchłaniają się szybciej i skuteczniej.

Niesamowicie przyjemne jest samo nakładanie peelingu cedrowego. W łazience roztacza się cudny zapach prawdziwego lasu i naprawdę nie trudno sobie wyobrazić, że nie przebywam akurat w wannie, tylko w lesie. Zapach jest obłędny i nie przypomina tych sztucznych woni, używanych w odświeżaczach powietrza, gdzie do zapachu leśnego daleka droga. 

Zdarzyło mi się łączyć użycie peelingu i mydła, jednak wtedy zapach robi się zbyt przytłaczający. "Co za dużo, to nie zdrowo" i jak widać, nawet to co najpiękniejsze, w nadmiarze wcale piękne nie jest. Jednak użycie samego mydła, lub samego peelingu to już prawdziwy relaks.

Konsystencję określiłabym jako ciągnącą się, gęstą, gumowatą, zupełnie jak w przypadku mydła. 
W roli zdzieraka mamy tutaj zmielone łupiny orzeszków cedrowych. Nie jest to mocny, intensywny peeling. Jednak masa drobinek spełnia swoje zadanie w sposób jak najbardziej zadowalający. Dużym plusem jest dla mnie też to, że drobinki nie rozpuszczają się w wodzie i mogę je dokładnie wykorzystać. Wydajność jest rewelacyjna - wystarczy niewiele kosmetyku, żeby wykonać peeling całego ciała.


Skóra po takim masażu jest miękka, aksamitna, ale czuć lekką suchość, więc użycie balsamu jest obowiązkowe. Czy peeling chroni skórę przed starzeniem ? Ciężko stwierdzić :). Jednak większość obietnic producenta jest spełniona. No i oczywiście śliczny, leśny zapach zostaje na skórze i jak już zdołam opuścić łazienkę, czuję go nadal, oczywiście już nie tak intensywnie.

Jak dla mnie, słoiczek może nigdy się nie skończyć, a nawet jak zużyję już cały peeling z pewnością zaopatrzę się w kolejne opakowanie. 


niedziela, 12 lipca 2015

Niedziela dla włosów (23)


Dzisiejszy dzień dla włosów to przede wszystkim debiut nafty kosmetycznej na moich włosach. Początkowo byłam dość niechętnie do niej nastawiona, bo w końcu nie wnosi nic do pielęgnacji włosów, ale z drugiej strony byłam ciekawa, czy zdoła wygładzić włosy no i pozostawi miły dla oka blask. 

Czego użyłam ?

- nafta kosmetyczna Kosmed nałożona na ok. 10 min. przed myciem
- szampon Love2Mix Organic z efektem laminowania
- maska lniana Sylveco nałożona na ok. 10 min. po myciu
- serum na końcówki Avon
- "olejek arganowy" Bioelixire na długość

Efekt : 



Muszę przyznać, że po użyciu nafty spodziewałam się bardziej intensywnego blasku na włosach. A tutaj nic z tego. Znacznie większy połysk uzyskuję po nałożeniu oleju Amla. Wtedy włosy lśnią jak szalone i myślałam, że tutaj też tak będzie. No ale wygładzone są, co na pewno jest nie tylko zasługą nafty, ale też szamponu z efektem laminowania. Użyty w innych przypadkach, nie wygładził aż tak włosów, a w duecie z naftą nieźle je wyprostował. Włosy stały się też lekko usztywnione, co akurat niespecjalnie mi przeszkadza.
Ogólnie, to pierwszy raz z naftą nie należy do udanych, ale dam jej koleje szanse, żeby stwierdzić, czy to jednorazowe niepowodzenie, czy kosmetyk po prostu nie jest dla mnie.

niedziela, 5 lipca 2015

Złuszczająca maska do stóp - L`biotica


 

















Moje stopy nie mają za mną tak dobrze, jak włosy. Mogę nawet się przyznać, że mają źle i ciężko, zaniedbuję je, że aż wstyd. Nagminnie zdarza mi się zapomnieć o starciu starego naskórka, czy nałożeniu kremu. W takie upalne dni lubię zanurzyć je w chłodnej wodzie z dodatkiem soli do stóp i później zetrzeć rozmiękczony naskórek. Ogólnie to stopy mam suche jak pieprz, z nagniotkami na dużych palcach i naprawdę nie mam się czym chwalić. Tym bardziej zaciekawiła mnie złuszczająca maska do stóp, która podobno jest w stanie w krótkim czasie sprawić, że stópki odzyskają dobry wygląd. Po przeczytaniu przychylnych recenzji i wysłuchaniu pozytywnej opinii sprzedawczyni w drogerii, która nawet zademonstrowała mi wygląd stóp w trakcie kuracji, musiałam spróbować. 

 Co mówi producent  ? 

 Złuszczająco - pilingująca maska w postaci skarpet wypełnionych aktywnie działającym płynem. Profesjonalny zabieg do samodzielnego wykonania w domu.
Maska na bazie aktywnych kwasów roślinnych skutecznie usuwa martwy naskórek, odciski oraz wszelkie zgrubienia i zrogowacenia skóry stóp.

Oprócz działania złuszczającego maseczka pielęgnuje i regeneruje skórę stóp dzięki zawartości mocznika, ekstraktu z owoców papai oraz cytryny. Wyciąg z rumianku delikatnie koi świeżo złuszczoną i odnowioną skórę. Po kuracji złuszczającej stopy są idealnie gładkie, miękkie i delikatne.

Odciski i zrogowacenia zaczynają złuszczać się od 4 do 10 dni po użyciu. W trakcie zabiegu nie należy używać pumeksu, tarki oraz innych środków do usuwania odcisków. Długość procesu złuszczania zależeć będzie kondycji skóry stóp przed zabiegiem. 

Dla utrzymania efektu gładkich stóp zabieg można powtórzyć co 30 dni.
 

 Sposób użycia: 

1. Umyj i osusz stopy.
2. Przetnij opakowanie wzdłuż przerywanej linii. Włóż stopę. Dla lepszego efektu i komfortu zaleca się założyć dodatkowo bawełniane skarpetki.
3. Pozostaw na stopach od 60 do 90 min, zależnie od kondycji stóp.
4. Usuń maskę i zmyj pozostałość płynu ciepłą wodą. Obumarły naskórek zacznie się złuszczać po ok 4-5 dniach.

UWAGA !
Przeznaczone do jednorazowego użycia. Rozmiar uniwersalny. Produkt do użytku zewnętrznego. Używać tylko zgodnie z instrukcją nie częściej niż co 25 dni. Nie stosować na podrażnioną lub oparzoną skórę. Przechowywać w miejscu niedostępnym dla dzieci. Używać bezpośrednio po otwarciu opakowania.
  
Cena: ok. 15zł/40ml

Skład: 
Alcohol, Aqua, Propylene Glycol ( nawilżacz ) , Lactic Acid ( kwas mlekowy - nawilżacz, mający zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka ), Isopropyl Alcohol ( konserwant ), Urea ( mocznik ), Glycolic Acid ( kwas glikolowy - ma bardzo efektywne działanie nawilżające i złuszczające na powierzchowną warstwę rogową naskórka ), Betaine ( humektant ), Anthemis Nobilis Flower Extrack ( hydrolat z kwiatów rumianu rzymskiego - regeneruje i nawilża), Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract ( wyciąg z cytryny ),  Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract ( wyciąg z papai ), Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract ( olej z pestek jabłka - nawilża i rozjaśnia skórę ), Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract ( ekstrakt z pomarańczy - działa antybakteryjnie, ściągająco, łagodząco ), Triclosan ( konserwant ) , Salicylic Acid (kwas salicylowy - konserwant ), Menthol ( mentol - działa chłodząco ), PEG-60 Hydrogenated Castor Oil ( pochodna oleju rycynowego - emulgator ), Disodium EDTA ( stabilizator ), Parfum ( zapach). 
 
Maska to tak naprawdę przeogromne foliowe skarpety, wypełnione płynem o zapachu spirytusu. Nie ma się co dziwić, skład nie pozostawia złudzeń, czego mamy najwięcej. Woń jest przykra i odpychająca, ale przecież nie o piękny zapach tu chodzi. Maskę nałożyłam na 90 minut i dodatkowo ubrałam zwykłe skarpety. W czasie tego zabiegu czułam lekki chłód na stopach. Po ściągnięciu skarpet, zobaczyłam rozjaśnioną skórę stóp i całkowicie zmazany lakier z paznokci. Przy takiej dawce alkoholu nie ma się co dziwić. Wypłukałam stopy w ciepłej wodzie i czekałam na pierwsze oznaki złuszczania skóry. Te pojawiły się książkowo, bo po 4 dniach. Najpierw w pojedynczych miejscach, a w 5, 6 i 7 dniu stopy prezentowały się tak:




Najgorzej było przy braniu kąpieli, kiedy skóra odpadała płatami, dodatkowo nieprzyjemnie zwisając w kilku miejscach. Użycie kremu wychodziło mi wzorowo, stopy były jeszcze bardziej wysuszone więc pamiętałam o tym, żeby je wysmarować. W czasie, kiedy przeprowadzałam pilingującą kurację, pogoda nie była tak upalana, jak w ostatnich dniach i chodzenie w balerinach, zakrywających rewolucję odbywającą się na stopach mogłam zakryć. Teraz, z sandałami byłoby gorzej. 

Po tygodniu od nałożenia skarpet, bo mniej więcej po tym czasie mogłam cieszyć się nową skórą zauważyłam, że: nagniotki na palcach, jak były tak są nadal, ale cała reszta wychodzi na DUŻY PLUS. Stopy stały się przyjemnie miękkie i gładkie, że nie mogłam powstrzymać się przed ich ciągłym głaskaniem :) Wyszedł efekt "dziecięcych stóp", coś niesamowitego. Nie przypuszczałam, że moje stopy mogą być takie przyjemne w dotyku. W tej chwili jestem ponad 3 tygodnie po zabiegu i ten cudny efekt niestety już minął. Z ogromną chęcią ponownie zakupię maskę i powtórzę zabieg, czekam tylko na ciut chłodniejsze dni, bo nie wyobrażam sobie chodzić w zasłoniętych butach, ani też pokazywać światu będąc w klapkach, jak zmieniam skórę :).

Jeżeli ktoś ma problem z mało atrakcyjnym wyglądem stóp i zastanawia się nad zakupem maski pilingującej, polecam wypróbować, w moim przypadku stópki wyglądają o wieeeele lepiej.

środa, 1 lipca 2015

Niedziela dla włosów+Bałtyk (22)


Ostatni dzień dla włosów był o tyle ciekawy, że nastąpił po dłuższej, urlopowej przerwie. Włosom przez ten czas musiała wystarczyć minimalna pielęgnacja, bez żadnych udziwnień. Nie do końca im się to spodobało, bo stały się matowe, szorstkie i sztywne. Za taki odmieniony stan czupryny nie winię tylko okrojonej pielęgnacji, ale także wodę, jakiej używałam. Na co dzień korzystam z wody ciągniętej ze studni, a użyta parę razy z rzędu woda miejska, sieje na mojej głowie właśnie takie spustoszenie. Tym przyjemniej było nałożyć na włosy ulubiony olej kokosowy i maskę złote algi i kawior Biovax, do tego Cudowny Olejek, spłukać lubianą przez włosy wodą i gwarancja miękkich, nawilżonych, błyszczących kudełków gotowa :)

Efekt:


A poniżej różne oblicza Bałtyku i okolic plaży: