piątek, 8 września 2017

Kwiatowe mydło Agafii


 Dziś parę słów o kolejnym już mydle rosyjskim. Do tej pory wypróbowałam: mydło cedrowe - mój ulubieniec, miodowe, czarne.  Czy kwiatowe mydło dorównuje pozostałym, czy może stało się nowym faworytem? O tym poniżej.

Co mówi producent?  

Rzadkie dzikie rośliny zawierają w sobie fenomenalną ilość witamin i składników odżywczych, dlatego ich ekstrakty są niezastąpione do pielęgnacji ciała i włosów. W skład kwiatowego mydła, oprócz ogromnej ilości leczniczych syberyjskich ziół, wchodzą ekstrakty kwiatowe, propolis i wosk pszczeli, co nadaje produktowi niezwykłą lekkość i aromat. Rozkoszujcie się nowym kwiatowym mydłem bania.
Mydło przeznaczone do delikatnej pielęgnacji ciała i włosów. Polecane osobom ceniącym naturalne produkty kosmetyczne. Znakomite w pielęgnacji każdego typu skóry.
Nie zawiera parabenów. Nie wysusza skóry. Nie zawiera sztucznych barwników, substancji zapachowych i myjących. Pieni się dzięki zawartości lukrecji i dwóch rodzajów mydlnicy lekarskiej.


Skład:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Hydrogenated Starch Hydrolysate (skrobia),  Cocamide DEA, Glycol Distearate, Dimethiconol ,  Polyquaternium-44, TEA-dodecylbenzenesulfonate, Geranium Sibiricum Extract*(bodziszek syberyjski),  Pulmonaria Officinalis Extract* (miodunka plamista), Origanum Vulgare Leaf Extract* (lebiodka pospolita (oregano),  Angelica Archangelica Root Water* (dzięgiel litwor),  Hypericum Perforatum Extract *(dziurawiec),  Tilia Cordata Flower Water*(kwiat lipy), Chamomilla Recutita Flower Water* (rumianek), Salvia Officinalis Leaf Extract*, (szałwia) Cortusa Sibirica Extract*(zarzyczka syberyjska), Centaurea Cyanus Flower Water* (chaber), Magnolia Liliflora Flower Extract*(magnolia), Anemonoides Altaica Extract* (zawilec ałtajski), Hesperis Sibirica Extract* (wieczornik syberyjski), Aralia Elata Root Extract (aralia wysoka), Melilotus Officinalis Water*(nostrzyk żółty), Malva Sylvestris Extract*(ślaz dziki), Sorbus Sibirica Extract*(jarząb syberyjski), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Sophora Japonica Flower Extract (perełkowiec japoński), Pinus Sibirica Seed Oil (olej z nasion sosny syberyjskiej), Hippophae Rhamnoides Fruit Oil (olej rokitnikowy),  Rosa Canina Fruit Oil* (olej z dzikiej róży), Crambe Abyssinica Seed Oil (olej z modraka abisyńkiego), Сorylus Avellana Seed Oil (olej z orzecha laskowego), Glycine Soja Oil* (olej sojowy), Linum Usitatissimum Seed Oil (olej lniany), Arctium Lappa Root Extract (olej łopianowy), Camelina Sativa Seed Oil*(lnicznik siewny), Сera Alba (wosk pszczeli), Trifolium Pratense Flower Extract (koniczyna), Camellia Sinensis Leaf Extract* (herbata chińska), Anastatica Hierochuntica Extract (anastazika rezurekcyjna), Mel* (miód), Propolis Еxtract*(propolis), Lavandula Angustifolia Oil (olejek lawendowy), Gypsophila Paniculata Root Extract (gipsówka wiechowata), Saponaria Officinalis Root Extract* (mydlnica lekarska),  Glycyrrhiza Glabra Root Extract*(lukrecja), Festuca Altaica Extract*(kostrzewa ałtajska), Crepis Sibirica Extract *(pępawa syberyjska), Citric Acid, Parfum, Methylisothiazolinone, CI 15985, CI 19140.
(*)- składniki organiczne

Jak to zwykle bywa u Babuszki, skład jest bogaty i ciekawy: dziurawiec, kwiat lipy, rumianek, chaber, olej lniany i wiele, wiele innych dobroci. Wszystko fajnie, tylko cały efekt WOW! psuje SLS na początku składu. W żadnym innym mydle Agafii nie ma takiej przykrej niespodzianki. Wcześniejsze wersje mydła, te sprzed paru lat też zawierały ten detergent, ale w środku składu. Wielka szkoda, że zostało to zmienione :(

Cena: ok. 25zł/500g

Parę miesięcy temu, kiedy pierwszy raz otworzyłam różowy słój, od razu uderzył mnie ostry zapach. Jest kwiatowy, to na pewno. Czy jest przyjemny? Dla mnie nieco drażniący, ale nie do przesady. Mało ma wspólnego z ziołami, jak cedrowe, czy czarne mydło, ale to w końcu kwiatowe mydło i pachnie jak wielki bukiet o intensywnej woni.

Konsystencja przypomina gęstą pastę, nie jest żelowa i ciągnąca się. Przy odrobinie wody, dobrze się pieni i rozprowadza po włosach i ciele. Nie ma mowy o spływaniu. Dzięki takiej konsystencji i niewielkich porcjach, jakie potrzebne będą do namydlenia, mydło będzie służyło długo, aż do znudzenia :)


Przy częstym stosowaniu należy uważać, mydło może przesuszać. Stosowane od czasu do czasu, nie powinno wyrządzić żadnej krzywdy.

Włosy po zastosowaniu mydła są dobrze oczyszczone, w końcu silny detergent króluje w składzie i robi swoje. Mydło trzeba dobrze spłukać, bo lubi zostawać na włosach i niepotrzebnie obciążać. Niestety, zapach zupełnie nie utrzymuje się na włosach. Szkoda, cedrowy brat wypada pod tym względem zdecydowanie lepiej.

Mydło kwiatowe to ciekawe i bardzo pachnące myjadło. Nie kupuje się go na chwilę, bo wielki słój nie pozwala rozstać się z nim szybko. Nie jest to kosmetyk do stosowania na co dzień, ale warto po niego sięgnąć szczególnie teraz, kiedy jesień zbliża się wielkimi krokami. Kąpiel kwiatowym mydłem przypomina pełnię lata i zapach dużej, zielonej, ukwieconej łąki.



poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Powrót



Witam po ośmiomiesięcznej przerwie. Może ktoś mnie jeszcze pamięta :). Ostatni wpis wyjaśniający co u mnie, to końcówka ciąży i początek zmian, także tych włosowych. Po porodzie jestem już 5,5 miesiąca i zdecydowałam napisać jak mam się ja i moje włosy.

Zacznę od tego, że włosów, ani od razu po porodzie, ani teraz, ani w najbliższej przyszłości nie zamierzałam i nie zamierzam drastycznie obcinać. Moje zdziwienie było ogromne, jak wiele osób zadawało mi pytanie, czy je skrócę, bo przecież będą wypadać (nie wiem, jakim cudem nożyczki miałyby temu zapobiec), długie włosy przeszkadzają w opiece nad dzieckiem i inne tego typu dziwactwa. Co do wypadania - obawiałam się, że zatkam wszystkie możliwe odpływy w domu. Okazało się jednak, że niepotrzebnie panikowałam. Nie zauważyłam, żeby włosów wypadało jakoś więcej, niż wcześniej, a jeśli tak, były to przegapiłam ten proces. 

Odnośnie wygodny – w domu i tak spinam włosy, ale robiłam tak już wcześniej. Krótszych włosów raczej nie spięłabym, a traciła tylko czas na układanie. Wychodząc gdzieś z dzieckiem, różnie bywa. Czasem są rozpuszczone i muszę po prostu uważać, żeby córcia nie dobrała się do nich. Czasem nawet pozwalam jej trochę poszarpać moje kudełki, bo sprawia jej to frajdę, a jak widzi, że zapowiada się czesanie, zaraz wyskakuje wielki uśmiech. Parę razy mizianie po buzi moimi włosami przyniosło natychmiastowe uspokojenie. Skoro więc mam pod ręką, a raczej na głowie taki „uspokajacz”, po co ma się go pozbywać.

Zuzia też może pochwalić się dość bujną czuprynką.


Co do pielęgnacji - z racji opieki nad dzieckiem, nieco sobie odpuściłam. Zużyłam wszystkie maski jakie miałam, nie kupowałam już nowych, ale za to przed każdym myciem olejuję włosy. W ruch idzie na zmianę: olej kokosowy, olej z awokado, albo olej z nasion bawełny. Dzięki włosomaniactwu i szeregu przetestowanych kosmetyków, wiem co najlepiej służy moim włosów i bez obaw, używam tylko tego, co lubią. Do tego grona z pewnością zaliczę szampon Barwa pokrzywowa, jako porządny „oczyszczacz” i coś łagodniejszego, czyli mydło cedrowe. Z odżywek najczęściej używam Nivea Long Repair, do zabezpieczania końcówek – serum wzmacniające włosy Biovax i Cudowny Olejek. To mój stały arsenał, chociaż ostatnio wypróbowałam parę nowości, o których mam nadzieję uda mi się napisać w najbliższym czasie. 

Grzechem włosowym na moim koncie na pewno jest brak podcinanych końcówek od niepamiętnych już czasów. Co tydzień obiecuje sobie, że tym razem się uda, a wychodzi jak zwykle. Cóż, kiedyś w końcu dotrę do fryzjera, ale nie po to, żeby robić rewolucję na głowie, bo największą rewolucję w swoim życiu już wprowadziła Zuzia i niech tak zostanie :)






poniedziałek, 16 stycznia 2017

Słowo wyjaśnienia

W związku z moją długą, bo już ponad półroczną przerwą w blogowaniu i pojawiającymi się pytaniami, co z blogiem i włosami, muszę się troszkę wytłumaczyć. 
Otóż, ważniejsze jest dla mnie teraz to, co dzieje się w brzuszku, a nie na głowie :) Za 2 miesiące powitam na świecie małą istotkę. Ufając słowom lekarza i obrazowi na zdjęciach USG podobno już teraz malutka może pochwalić się bujną czuprynką. Zobaczymy, jak będzie. W końcu nie to jest najważniejsze.

Praca zawodowa, przygotowania do macierzyństwa, brak chęci i siły, spowodowały, że pielęgnacja włosów sprowadza się do minimum, czyli użycia szamponu (a ostatnio najczęściej jest to jedyna nowość w moich zbiorach - kwiatowe mydło Babuszki Agafii) i odżywki. Czasem w ruch idzie olej, najczęściej bawełniany, lub też oliwka Babydream, korzystając z okazji, że używam jej do celu, w jakim została stworzona. Masek używam sporadycznie i to tylko dlatego, żeby zużyć je przed utratą ważności.
Sporo słyszałam o tym, że włosy w ciąży pięknieją, stają się gęstsze i nie wypadają. Obserwując jak mają się moje kudełki w tym odmiennym stanie, muszę przyznać, że nie widzę wielkiej różnicy. Wypadanie utrzymuje się na tym samym poziomie co przed ciąża, bardziej gęste raczej też nie są. Ciekawa jestem w jakim stanie będą po urodzeniu. 

W międzyczasie obcięłam włosy ok. 5cm co i tak jest już niezauważalne, bo zdążyły odrosnąć. Skusiłam się także na grzywkę. Biorąc pod uwagę, że mam falowane włosy, był to dość ryzykowny krok. Stwierdzam jednak, że nie żałuję. Fryzjerka stanęła na wysokości zadania i zrobiła mi asymetryczną, delikatną grzywkę, która nie wymaga codziennego prostowania, czego najbardziej się obawiałam. Kiedy jest naprawdę źle, mogą ją po prostu spiąć. Na szczęście takich sytuacji nie ma zbyt wiele i na ogół grzywa nadaje się do pokazania światu. 
Przerwa w blogowaniu z pewnością potrwa jeszcze dłuższy czas, ale wierzę, że uda mi się na tyle wszystko pogodzić, że wrócę jeszcze do włosowego świata, bo nie powiem - czasem tęsknię do eksperymentowania na włosach, jak widzę w drogeriach tyle ciekawych nowości, które aż proszą się o wypróbowanie :)