poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Powrót



Witam po ośmiomiesięcznej przerwie. Może ktoś mnie jeszcze pamięta :). Ostatni wpis wyjaśniający co u mnie, to końcówka ciąży i początek zmian, także tych włosowych. Po porodzie jestem już 5,5 miesiąca i zdecydowałam napisać jak mam się ja i moje włosy.

Zacznę od tego, że włosów, ani od razu po porodzie, ani teraz, ani w najbliższej przyszłości nie zamierzałam i nie zamierzam drastycznie obcinać. Moje zdziwienie było ogromne, jak wiele osób zadawało mi pytanie, czy je skrócę, bo przecież będą wypadać (nie wiem, jakim cudem nożyczki miałyby temu zapobiec), długie włosy przeszkadzają w opiece nad dzieckiem i inne tego typu dziwactwa. Co do wypadania - obawiałam się, że zatkam wszystkie możliwe odpływy w domu. Okazało się jednak, że niepotrzebnie panikowałam. Nie zauważyłam, żeby włosów wypadało jakoś więcej, niż wcześniej, a jeśli tak, były to przegapiłam ten proces. 

Odnośnie wygodny – w domu i tak spinam włosy, ale robiłam tak już wcześniej. Krótszych włosów raczej nie spięłabym, a traciła tylko czas na układanie. Wychodząc gdzieś z dzieckiem, różnie bywa. Czasem są rozpuszczone i muszę po prostu uważać, żeby córcia nie dobrała się do nich. Czasem nawet pozwalam jej trochę poszarpać moje kudełki, bo sprawia jej to frajdę, a jak widzi, że zapowiada się czesanie, zaraz wyskakuje wielki uśmiech. Parę razy mizianie po buzi moimi włosami przyniosło natychmiastowe uspokojenie. Skoro więc mam pod ręką, a raczej na głowie taki „uspokajacz”, po co ma się go pozbywać.

Zuzia też może pochwalić się dość bujną czuprynką.


Co do pielęgnacji - z racji opieki nad dzieckiem, nieco sobie odpuściłam. Zużyłam wszystkie maski jakie miałam, nie kupowałam już nowych, ale za to przed każdym myciem olejuję włosy. W ruch idzie na zmianę: olej kokosowy, olej z awokado, albo olej z nasion bawełny. Dzięki włosomaniactwu i szeregu przetestowanych kosmetyków, wiem co najlepiej służy moim włosów i bez obaw, używam tylko tego, co lubią. Do tego grona z pewnością zaliczę szampon Barwa pokrzywowa, jako porządny „oczyszczacz” i coś łagodniejszego, czyli mydło cedrowe. Z odżywek najczęściej używam Nivea Long Repair, do zabezpieczania końcówek – serum wzmacniające włosy Biovax i Cudowny Olejek. To mój stały arsenał, chociaż ostatnio wypróbowałam parę nowości, o których mam nadzieję uda mi się napisać w najbliższym czasie. 

Grzechem włosowym na moim koncie na pewno jest brak podcinanych końcówek od niepamiętnych już czasów. Co tydzień obiecuje sobie, że tym razem się uda, a wychodzi jak zwykle. Cóż, kiedyś w końcu dotrę do fryzjera, ale nie po to, żeby robić rewolucję na głowie, bo największą rewolucję w swoim życiu już wprowadziła Zuzia i niech tak zostanie :)