Po roku nie ruszania włosów przez fryzjera przyszedł czas na małe podcięcie końcówek. Na szczęście nie były w złym stanie,na rozdwajanie nie narzekam więc poszło tylko 2cm, a że na koniec były prostowane na okrągłej szczotce to nawet nie widać po długości,że zaliczyły wizytę u fryzjera.
Zaliczam się więc do szczęśliwców,którzy trafili na fryzjera wiedzącego,że 2cm to nie 20cm :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miałaś farta :) widać dobry matematyk :D
OdpowiedzUsuńJa nie chodzę do fryzjera , jak byłam mała mama mi podcinała włosy , zawsze miałam szalenie długie ;) A teraz sama sobie z tym radzę .
OdpowiedzUsuńPiękne masz włosy ;)
ooo to fajnie masz,że radzisz sobie sama z podcinaniem,ja niestety mam do tego 2 lewe ręce:/
OdpowiedzUsuńRok nie podcinałaś końcówek i miałaś zdrowe ? zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio sama sobie podcięłam końcówki maszynką do włosów, polecam ten sposób ;)
Ja sama sobie podcinam, ale przydałoby się iść do fryzjera, mam chwilowo etap, w którym nie płaczę nad każdym ściętym centymetrem, więc myślę, że to czas :D
OdpowiedzUsuń