Zachęcona bardzo dobrym działaniem oleju z amli na moich włosach, ucieszyłam się, że w sklepie zobaczyłam sproszkowaną wersję tego indyjskiego ziółka za niewielką cenę i byłam ciekawa, co wyniknie z nałożenia pudru na włosy.
Co mówi producent ?
Amla (Emblica officinalis) jest krzewem o
pięknych zielonych kwiatach, rosnącym w Indiach. Owoce tego drzewa mają
mnóstwo zastosowań kulinarnych i kosmetycznych. Służy między innymi do
naturalnej pielęgnacji włosów.
W medycynie ajurwedyjskiej panuje pogląd, że Amla jest najlepszym ziołem odmładzającym.
Jest znana ze swojego efektu wzmacniania włosów i stosowana w tradycyjnych kuracjach na porost i wzmocnienie ich koloru.
Korzyści:
- nadaje włosom blask, wzmacnia cebulki włosów i nadaje włosom objętości,
- zmniejsza przetłuszczenie skóry i włosów,
- usuwa łupież, przyśpiesza wzrost,
- zapobiega przedwczesnemu siwieniu i wypadaniu.
Sposób użycia:
Proszek należy zmieszać z odpowiednią ilością wody i używać w postaci pasty na włosy zamiast tradycyjnego szamponu. Nałożyć papkę na włosy i delikatnie masować palcami skórę głowy i włosy. Pozostawić na włosach na 30-45 minut po czym obficie spłukać wodą.
Niby to odżywka, ale producent zaleca używania jej zamiast szamponu. Napotkałam wersję, która mówi, że: amlę rozpuszczamy w ciepłej wodzie, można
do niej dodać olejki eteryczne plus zagęszczacz np. miód lub żel z
aloesu dzięki temu ładnie się rozprowadza i trzyma na włosach. Nakładać
na umyte, lekko wilgotne włosy, wmasować w skórę głowy (nie wcierać we
włosy). Trzymać na głowie od kilkunastu minut do 2 godzin. Spłukać
obficie wodą. Stosować raz na 1 - 2 tygodni.
Tak, czy inaczej nie miałam najmniejszego zamiaru stosować tej papki zamiast szamponu. Strach pomyśleć, jakby mogło się to skończyć. Wyobrażam sobie tylko włosy splątane do granic możliwości.
Cena: 7zł - 15zł/100g
Odżywkę stosowałam na 4 sposoby:
- odżywka + ciepła woda
- odżywka + maska + ciepła woda
- odżywka + maska + ciepła woda + miód
- odżywka + maska + sok z aloesu
Oj, co ja się namęczyłam w każdym tym przypadku, żeby pozbyć się grudek i nałożyć jakoś utworzoną papkę na włosy. Zbyt rzadka konsystencja sprawiała, że całość spływała i stan łazienki przedstawiał nieciekawy obraz. Cały czas zastanawiałam się ile zajmie mi wyszorowanie umywalki. I tak jak przypuszczałam, łatwo nie było. Za gęsta z kolei papka, tworzyła na włosach jeden wielki, sztywny kołtun i wyrywała włosy. Jednym słowem - aplikacja to koszmar.
Papkę za każdym razem trzymałam za włosach ok. 30 minut i całe szczęście, że ze zmywaniem nie było większych problemów. Na pewno spłukuje się lepiej, niż nakłada.
Odżywka zadziałała najgorzej w przypadku połączenia z samą wodą. Włosy okazały się trudne do rozczesania, sztywne i matowe.
Najtrafniejszym rozwiązaniem okazało się połączenie odżywki, maski, wody i miodu. W tym przypadku, włosy przede wszystkim pięknie błyszczały i były miękkie. Widać, miód zrobił swoje.
Przy moich ciemnych włosach, dodatkowego przyciemnienia nie zauważyłam, ale istnieje ryzyko, że amla może zabarwić jasne włosy.
Co do reszty zalet, wyliczonych przez producenta, nie stwierdziłam wolniejszego przetłuszczania włosów, a na to liczyłam najbardziej.
Sproszkowaną amlę, można również stosować w formie maseczki na twarz. Tutaj także większych korzyści nie odnotowałam. Amla bardzo szybko wyschła na kamień, a po umyciu twarzy, odczuwałam nieprzyjemne wrażenie ściągniętej skóry.
Podsumowując: uważam, że odżywka w pudrze to produkt zbędny. Niby potrafi spisać się dobrze, w połączeniu z innymi produktami, ale tyle z nią babrania, że dziękuję bardzo. Jakby jeszcze zapach miała interesujący... a on jest taki nijaki. Cieszę się, że udało mi się wykończyć w całości tą odżywkę i na razie daję sobie spokój z tego typu specyfikami.
Faktycznie mnóstwo z tym babrania. Chyba się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńZa dużo do roboty :) zdecydowanie wolę gotowe produkty
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, za dużo z nią roboty...
OdpowiedzUsuńSzkoda ze taki niewypał, zwłaszcza ze mi też bardzo się podobał olejek :(
OdpowiedzUsuńNie dla mnie i nie dla moich włosów:) Ale w wyobrażni zobaczyłam swoją łazienkę po przygodzie z Amlą he, he. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja polubiłam tę amlę :)
OdpowiedzUsuńa i ja miałam ją na oku..;) Podobnie miałam kiedyś ze sproszkowaną henną którą nakładałam na włosy, choć efekt był super to aplikacja koszmarna;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAmla to był mój pierwszy olej, ale nie odnotowałam jakiejś super poprawy... Zapach uwielbiałam, ale skoro ten proszek nie pachnie, to raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Ja z chęcią wyprobowalabym olej, ale proszek już niekoniecznie ;) wystarczająco dużo babrania mam z glinką.
OdpowiedzUsuńMało wygodna w użytkowaniu jak dla mnie :) Aczkolwiek oleje Amli tak,tak ;)))
OdpowiedzUsuńA chciałam ją kupić, ale wystraszyłam się, że może mi przyciemnić włosy.Ty też jej nie polecasz więc nie kupuję :P
OdpowiedzUsuńNie lubię produktów gdzie się je długo przygotowuje i są trudne w użytkowaniu więc nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńa ja uzywam indyjskich ziol do wlosow zamiast szamponu i powiem tyle, dopiero one pomogly mi ograniczyc przetluszczanie- gdzie nie pomagaly zadne delikatne szampony, wcierki, maski itd. Po 2 miesiacach regularnego uzywania dorobilam sie tez grzywki babyhair. Fakt, stosowanie jest delikatnie mowiac upierdliwe, ale efekty warte.
OdpowiedzUsuńNie mam cierpliwości do takich rzeczy, gdzie się je długo przygotowuje. :)
OdpowiedzUsuńhttp://angel900.blogspot.com/
Mam ja, czasami dodaje do domowych mieszanek, ale nie powalila mnie ;) W listopadzie chyba sprobuje nakladac ja na skore glowy.
OdpowiedzUsuńTakiej formy odżywki to jeszcze nie znałam :P
OdpowiedzUsuńfajnie było tutaj zajrzeć meega fajny blog - polecam ! :)
OdpowiedzUsuń